• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Notatki na marginesie i listy nigdy nie wysłane

margott - Notatki na marginesie i listy nigdy nie wysłane

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Czas się zatrzymał
    • Bułat Okudżawa
  • Niezmiennie
    • ankh
    • sandbox
  • Od rana
    • Wykluczeni Opiekunowie

Archiwum

  • Marzec 2009
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2006
  • Październik 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 20

< 1 2 ... 19 20 21 22 23 24 >

wolę bajki od komisji...

Gdzie nie spojrzeć, wszędzie głośna ostatnio Pani Błochowiak...Gra w skojarzenia...A mnie przypomina się bajka o Żwirku i Muchomorku. Znacie ? Nosili takie białe, długie sukienki i szlafmyce. Jeden był chudy i wysoki, drugi - gruby i niski. Bajka o dozgonnej przyjaźni: Żwirek za Muchomorka, Muchomorek za Żwirka. Spali w jednym łóżku z wielką pierzyną, która podskakiwała w rytm chrapania. Nikomu to wtedy nie przeszkadzało, nikomu nie przychodziło wykrzyknąć, że Żwirek i Muchomorek to dwa “pedały”...o tempora o mores...

25 października 2003   Komentarze (3)

jesienna zaduma...

Jesienny chłód...
Zmarznięta wracam do domu...
Dom...mój dom...cicho, ciepło, przytulnie...
Zdejmuję pelerynę, torba ląduje na fotelu...
Jeden ruch i dom wypełnia się muzyką...
Wchodzę do kuchni cichutko, żeby nie zakłócić ani jednego dźwięku...
Jasne, ciepłe pomieszczenie...
Otwieram szafkę, wyciągam kolorową puszkę...
Jeden z ulubionych aromatów rozchodzi się po domu...
Nie wiem czemu, ale czuję zapach lata...
Wstawiam wodę... wyjmuję dzbanek, ulubiony kubek...
Czajnik wesoło gwiżdże...
jakby chciał choć na moment stać się ważniejszy od muzyki...
Jeszcze chwila...
Czerwonawy jak jesienne liście napój, jest już gotowy...
Odlatuję...
W mój własny świat... świat marzeń...
Daję się ponieść...
A przecież to tylko herbata...

25 października 2003   Komentarze (4)

bajka o miłości i szaleństwie...

Pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak:
Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci,
Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało:
- Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi,
a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
- W chowanego? A co to takiego?
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona.
W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć.
Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii,
Radość podskakiwała tak wesoło,
iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość,
a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.
Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.
- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień.
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół:
krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności,
dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości,
motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości,
powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności.
W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego.
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą?
Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu.
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło
dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy
dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć...
Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo.
Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem.
W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu.
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność.
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni:
Talent wśród świeżych ziół,
Smutek - w przepastnej jaskini,
a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...
Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.
Stało się prawdziwe nieszczęście!
Różane kolce zraniły Miłość w oczy.
I to właśnie od tamtej pory,
od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego,
Miłość jest ślepa
i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.

22 października 2003   Komentarze (6)

zamorduję !!!

Kurcze ! “Z” ( to od nazwiska ) ! Wiem, że to będziesz czytał. Nie mam Cię teraz pod ręką, może i dobrze...ale jak tylko się napatoczysz, to nie ręczę za siebie ! Lepiej przez jakiś czas mnie unikaj. Już dawno nikt mnie tak nie wyprowadził z równowagi. Jeśli jeszcze raz zostanę wplątana w taką historię, to nie ręczę za siebie. Swoje prywatne sprawy należy załatwiać samemu i do końca, a nie zwalać problem na kogoś ( czyt. na mnie ), kto w dodatku nigdy w takiej sytuacji nie był i nie wie, jak sobie z tym poradzić. Ja mało zawału nie dostałam, poziom adrenaliny przekroczył chyba wszelkie normy...kubek z kawą latał mi w rękach jakbym conajmniej jakieś derilium miała...Fakt, psychologię na studich miałam, ale psychiatrą to ja nie jestem...i po tym wszystkim, chyba nie chciałabym być. W takiej chwili wszystkie wykute niegdyś teorie, nic nie znaczą ! NIC !!! Zostaje tylko instynkt...Nie, no, ale ja się tu użalam nad sobą, a miałam ochrzaniać Ciebie. Ale odbiję to sobie, a później z satysfakcją będę obserwować kubek kawy w Twoich rękach. Na myśl o tym już mi się robi lepiej. Zemsta jednak, to bardzo ciekawe i podniecające uczucie ! Podła jestem ? Może...Ale każdy, kto by się znalazł w takiej sytuacji, chyba zareagowałby podobnie. Ehh...życie...
22 października 2003   Komentarze (4)

Napisz do mnie...

Jeśli mnie kochasz
napisz mi, proszę;
jeśli dąsasz się na mnie,
także wtedy napisz,
mimo swego nadąsania.
Zawsze będzie dla mnie
wielka radością,
gdy otrzymam list od Ciebie,
nawet jeśli trochę się gniewasz.

Zatem, zdecyduj się...

Otrząśnij się, proszę,
ze swej ociężałości !

Nie mów,
że nie masz nic do napisania,
jeśli nie masz co mi napisać,
napisz mi,
że nie masz co mi napisać;
już to będzie dla mnie
cos ważnego i radosnego!
Bazyli Wielki

21 października 2003   Komentarze (2)

"Odchodzi"...matka...

Czekałam z niecierpliwością na relację Remigiusza Grzeli z premiery “Odchodzi” wg. Tadeusza Różewicza. Doczekałam się, ale zrobiło mi się bardzo smutno, kiedy po pierwsze przeczytałam cytat z wiersza Agaty Tuszyńskiej: "posiwiała twoja ślubna suknia mamo"...a po drugie, kiedy przeczytałam słowa Remigiusza: “Takie świadkowanie w ostatnich chwilach, pełne uczucia, miłości i niepewności, czy wszystko się dla Niej uczyniło. Ta świadomość nie daje spokoju - oczy matki przenikają jeszcze silniej, kiedy już jej nie ma”...”...oczy naszych matek przenikające serca i myśli są naszym sumieniem sądzą nas i kochają pełne miłości i strachu...oczy matki...” Teraz myślę, czy ja zrobiłam wszystko dla mojej Mamy, czy dałam Jej tyle, ile Ona mnie...? Myślę...cisza...niepewność...

20 października 2003   Komentarze (1)

próg...

Mam dzisiaj dziwny nastrój, nie jestem smutna, ale czuję się jakoś tak... nostalgicznie, nastrojowo. Myślę dziś o życiu, o świecie, o przemijaniu, uczuciach, przyjaźni... Nieraz wydaje mi się że jestem nie z tego świata, mam wrażenie że tu nie pasuję. Obserwując wszystko dookoła, widzę coś, czego nie powinno tam być. Całe zakłamanie świata, nieprawdziwość uczuć, przeżyć, postaw... Wszystko to powoduje, że trudno mi pojąć to, co odbierają moje zmysły... Nie radzę sobie z tym, a jednocześnie nie potrafię przechodzić obok tego obojętnie... Może nie wszyscy to zrozumieją, a może się mylę...Może należę do ginącego gatunku... Może...Chyba właśnie dlatego tak lubię cmentarze... tam już jest inny świat... Świat, w którym - mimo chłodu pomników i sztucznych kwiatów - jest najwięcej miłości, ciepła i spokoju...świat, który doczesność zostawił gdzieś za progiem światła...

18 października 2003   Komentarze (5)

zdziwienie ?

Zmieniłam szablon, napracowałam się...ale zrobiłam sobie przyjemnosć...a może innym też ?

18 października 2003   Komentarze (4)

premiera...

Jako dziecko często stawałam przed oknem i wyglądając przez nie marzyłam o dalekich wyprawach, lądach niezdobytych, wyspach pełnych ukrytych skarbów...które tylko czekają na to, aby przyjsć i je odnaleźć. Chciałam, aby w moim życiu każdy dzień był pełen wrażeń. Aby codziennie działo się cos nowego, ciekawego, porywającego aż do zaparcia tchu... Później...z upływem czasu...moje pragnienia i ideały bladły... Wielki podróżnik, odkrywca, z dnia na dzień coraz bardziej tłamszony codzienną szarzyzną życia, w którym jakby nic się nie działo, stawał się zwykłym „szarym” człowiekiem. Z marzeń o przygodzie pozostało jedynie marzenie o wielkiej wypłacie, „cichym, spokojnym” mieszkaniu. Pełna stabilizacja. Tylko czasem cos chwyta za serce... Tak by się chciało jeszcze jeden raz, od początku. Może wtedy udałoby się spełnić marzenia z lat dziecięcych. Do życia można podchodzić trojako. Jako cos co się bierze, nic nie dając w zamian. „Będzie jak będzie”, zadowolić się tym, co się ma i isć po najmniejszej linii oporu. Mimo wysiłku w to włożonego, nie odnajdując szczęscia w swym życiu. Można też podchodzić do życia awanturniczo. Buntować się przeciw wszystkim w celu ukazania niby swego prawdziwego ja. Być wiecznie niezadowolonym, uprawiać krytykanctwo, wypominać czyjes najmniejsze uchybienia. Lecz i taka postawa prowadzi jedynie do zgorzknienia i zamknięcia się w sobie. Można też żyć tworząc. Odkrywać cos, co już może było, ale wczesniej jakby się tego nie zauważało. Nawet najdłuższa droga rozpoczyna się od jednego kroku. Kroku w codzienności niecodziennej. Dlaczego o tym wszystkim piszę. Otóż często spotykam się z marudami znudzonymi życiem, wiecznie niezadowolonymi krytykantami, ale na szczęscie także z tymi dla których wieczną życiową zasadą jest „Carpe diem” – chwytaj dzień. Wiem, że w dzisiejszych czasach nie jest łatwo cieszyć się życiem, ale napewno warto. Najważniejsze jest to, aby umieć każdy dzień, każdą chwilę przemienić w najwspanialszą przygodę. Boże, jakbym chciała stać się choć na chwilę dzieckiem. Spojrzeć na swiat szerzej. Nie tylko z perspektywy „praca-dom, dom-praca”. Dostrzec to, że każda chwila może być jedną wielką przygodą. Każda czynnosć może dawać większe szczęscie niż odkrywanie dalekich lądów, odnajdywanie ukrytych skarbów. Każda czynnosć – nawet tak z pozoru daleka od przygody jak zamiatanie podłogi czy mycie naczyń. Jak trudno jest zrozumieć, że życie jest premierą....jedną, niepowtarzalną...i więcej takich nie będzie...przynajmniej nie tu...!!!

16 października 2003   Komentarze (4)

blogi są nieuczciwe !!!!!!!!!!!!

Skrzydlaty ptaku nocny, towarzyszu kilku rozmów w bezsenne noce, kiedy wszystkie trawy spią, wszystkie myszy spią...Ostatnia rozmowa nasza nie daje mi spokoju...A zwłaszcza jedno zdanie “że blogi są jak chrupki - dają wrażenie, że coś się je, ale to nie jest prawdziwe jedzenie...”.Ja wiem, że Ty jestes "panem od teatru"... nie od filmu...i wierzysz w spotkanie a nie w krzyczenie na ulicy, plakaty itd., że powinno komunikować się z kims a nie puszczać komunikatów nie wiadomo gdzie, w sieć...Oczywiście, że scena teatralna jest bardziej naturalna niz plan filmowy, a rozmowa, bardziej niż notki w blogu...zgadzam się...ale blogi nie są krzykactwem i nie zawsze są pewnego rodzaju reklamowaniem własnej osoby...Blog, to jest mój taki mały swiatek, tam uciekam, kiedy mi smutno, tam nie muszę udawać, że jestem twarda, że zawsze jest mi dobrze i słodko...Wchodzą tam ludzie, którzy chcą...czasami tylko wejdą, czasami zostawią mądrą radę, dobre słowo, cząsteczkę siebie...bo blog, to takie miejsce, więc nie dziw się, że wchodzą nieproszeni... Powiedziałes, że wierzysz w małe swiatki. wierzysz w ich wartosć, jeżeli są skarbem, który darowuje się wybranym. darowuje się wiernie i uczciwie i wiadomo komu...a to nie jest blog...a uczciwosć... ma cos ze sprawiedliwosci i z prawdy....A ja pytam, co w tym nieuczciewgo, że piszę to, co czuję, o czym myslę, o moich małych radosciach, smutkach, marzeniach...Pytałeś po co ??? Mam nadzieję, że ludzie, którzy mają blogi, którzy tu zajrzą, odpowiedzą Ci na to pytanie...w komentarzach...a teraz idę spać...Trawy za moment się zbudzą, swiat... zacznie się cos od nowa... Przygotuj się, dobranoc...

13 października 2003   Komentarze (5)
< 1 2 ... 19 20 21 22 23 24 >
Margott | Blogi