mój czas pachnący pomarańczami...
Za oknem paskudna pogoda, mgła i deszcz. W domu ciepło i przytulnie i wreszcie kilka chwil tylko dla siebie. Zapach pomarańczy przeplata się z zapachem kawy…w tle moje klasyczne ukojenie – Schumann „Marzenie”….a ja czuję jak rosną mi skrzydła (wcale nie te anielskie, gdyby komuś takowe do głowy przyszły ;) ) Lubię takie chwile. Każdy chyba potrzebuje czasami odrobinę samotności, żeby jakoś siebie poskładać, uporządkować. Przez ten tydzień byłam jak klocki rozrzucone przez znudzone dziecko…Potrzebuję tych chwil pachnących pomarańczami, kawą…dźwięczących „Marzeniem”…chwil, które są tylko moje...
Tak, to jest właśnie mój czas, tu i teraz…
*****
…pokomentuję Wam troszeczkę, dawno mnie u niektórych nie było…