umiesz liczyć,licz na siebie...
Jesień zawsze sprzyja zwielokrotnionej ilości dzieci, która bierze udział w zajęciach. Z jednej strony – dobrze, bo świadczy to o potrzebie istnienia takich miejsc. Z drugiej zaś strony przy takiej ilości dzieci, z których praktycznie każde wymaga nieustannej uwagi, przeprowadzenie zajęć jakichkolwiek, tym bardziej terapeutycznych, jest niewykonalne.
Z tego też powodu margott udała się do „szefostwa” (czyt. tych, którzy mogą więcej) po jakąkolwiek pomoc w rozwiązaniu tego problemu. Rozwiązań, jak mniemała margott, mogło być conajmniej kilka np. zwiększenie ilości osób prowadzących zajęcia lub pozyskanie (co jest możliwe) dodatkowego pomieszczenia. Ale tu margott niestety się przeliczyła, albo jak kto woli, była za mało pomysłowa.
Oto zaproponowane (bez możliwości odrzucenia) rozwiązanie problemu:
- przeczekać ze dwa miesiące, nie robić zajęć terapeutycznych, malować, rysować, aż do oporu…. w końcu dzieci same się znudzą i problem z ilością przestanie istnieć…
taa…dobre, nie ?
Pointa:
1.margott jest idiotką, która liczyła na cokolwiek, co można by było nazwać pomocą …
2.margott z propozycji nie skorzysta, prawdopodobnie wiele ryzykując