Często pracujemy nad czyms długo, wkładamy w to całe serce, całego siebie i nie dostajemy nic w zamian... Z niezrozumieniem i żalem, jak smutny kundelek odchodzimy w pokorze, ze spuszczoną głową..., walczylismy o cos pięknego, o cos, co było dla nas czyms więcej niż chęcią udowodnienia, że cos potrafimy... wygralismy małą bitwę...
Ale ktos zapomniał, ktos nie docenił, ktos nie chciał zauważyć, bo tak wygodniej, ktos, od kogo wiele zależy, kto wiele może i choć chodziło o dobro innych... być może wygodniej było udawać slepca...
W takich chwilach wszystko traci sens, ideały bledną, wiara w człowieka gdzieś znika, opuszcza nas determinacja dążenia do celu, którą posiadaliśmy wcześniej...Do walki brakuje już sił, przestajemy wierzyć w siebie... tracimy coś bardzo cennego, choć nie ze swojej winy... Tracimy wiele... przez brak zrozumienia, akceptacji, przez obojętnosć osoby, która jako jedyna mogła pomóc, ale ...skoro z tego nie ma żadnych profitów... po co? Ja nie znam odpowiedzi...