przemyslenia prawie bez powodu...
Prawdziwa miłość nie jest emocją.
To raczej stan umysłu, bezwarunkowa akceptacja. Bez oczekiwań. Bez wymagań. Kochać… tak jest bezpieczniej. Bardziej prawdziwie. Tak warto.
Jak można cierpieć jeśli kocha się naprawdę ?To prawie niemożliwe.
Kiedy kochamy, cieszymy się, że ten ktoś jest. Że oddycha. Że śni. Nawet jeśli nigdy nie zaśnie przy nas – miłość jest ponad to.
Ciało to tylko opakowanie, ten, kogo kochamy, tkwi w nas głęboko. Jak zapamiętany temat z ukochanego utworu, jak mijana na światłach starsza pani. Jak niepełnosprawna kobieta w autobusie. Jak śmiejące się dziecko, jak każdy kto wzbudził w nas czułość i uśmiech - oni wszyscy w nas są. Są nami.
Porzucić rozdzielność na "ja" i "ty", by zastąpić ją świadomością, że jest się krwinką w tym samym krwiobiegu - kiedy myśli się o tym pierwszy raz, wydaje się szalonym pomysłem. Ale czy można dostrzec piękno w kimkolwiek, gdyby nie świadomość, że „nosi się” go w sobie? Albo zło- czy można oceniać kogoś jako złego, gdyby człowiek sam nie poznał odrobiny zła zaklętej w sobie?
Bylebyśmy o siebie dbali i na „anemię” nie zapadali…
Jakoś ostatnio wszędzie teksty, wiersze o wiośnie, o miłości albo samotności. A przecież samotność i miłość się nie wykluczają. Naprawdę nie...Wystarczy z prawdziwą miłością spojrzeć w oczy nocy i dnia. Akceptując to, jakie są. Choćby były niełatwe...