zginął CZŁOWIEK...
Słyszeliśmy dzisiaj wszędzie o tym, że zginął pierwszy polski żołnierz w Iraku.
Kiedy więc przeczytałam wypowiedzi z forum na jednych z portali, aż mną zatrzęsło i już wiedziałam, że muszę napisać tą notkę.
Przykro mi to pisać, ale nie wierzę w to, że śmierć polskiego żołnierza jest śmiercią za ojczyznę…absolutnie nie ! Jest śmiercią w imię wybujałej ambicji polityków podlizujących się Ameryce w celu osiągnięcia własnych interesów. To przecież nasz Prezydent zabiegał o wysłanie wojsk polskich do Iraku i przez to jest postrzegany jako największy Sojusznik Busha w Europie Wschodniej. A może chciał zostać – o czym przecież było głośno – Sekretarzem generalnym NATO, bo przecież Polska jako kraj, nie miała żadnego interesu w obecności w Iraku…? Dlaczego p.Miller, jako szef rządu, wyraził na to zgodę własnym podpisem ? A gdzie była Ameryka, kiedy Polska potrzebowała pomocy w walce z Niemcami…ano odwrócili się plecami, widząc większy interes we współpracy gospodarczej z nimi. Oczywiście do pewnego momentu, którym był atak Japończyków i wypowiedzenie im wojny przez Niemcy. Gdzie była Ameryka, gdy po „nocy księżycowej” – czyli masowym mordzie Żydów w Niemczech – statki z uciekającymi przed nazistami, Żydami, zawijające do portów Ameryki były odsyłane do Europy, wprost w piekło, które na nich czekało ? Dlaczego Bush prosi o pomoc inne narody, gdy sprawą wiadomą jest, że ataki na Amerykę sprzed dwóch lat to tylko pretekst do rozpoczęcia wojny i kontynuowania dzieła ojca…?
Zginął pierwszy żołnierz….pada wiele słów, słów współczucia, słów smutnych…
Ale to nadal tylko słowa....
Panowie, którzy stoicie przy sterach władzy, po co te słowa, przecież on dopiero był pierwszy…zostaje ból, strata, tragedia i smutek, ale tylko dla rodziny…dla was to przecież nikt bliski, początek statystyki…czy czekacie na więcej ?